Kara śmierci przez ukrzyżowanie 
w Cesarstwie Rzymskim

Ewa Andrasz
V rok – Wydział Lekarski
Gdański Uniwersytet Medyczny

Kara śmierci przez ukrzyżowanie w Cesarstwie Rzymskim została wprowadzona w III wieku przed Chrystusem. Rzymianie tę jedną z najbardziej okrutnych kar zaczerpnęli od Fenicjan i choć nie byli bezpośrednio jej autorami opanowali ją niemalże do perfekcji.

Na podstawie pism greckiego historyka Herodota uważa się, że kara śmierci przez ukrzyżowanie po raz pierwszy stosowana była w Persji. Król Perski Dariusz po zdobyciu Babilonu w VI wieku przed nasza erą kazał ukrzyżować trzy tysiące jego najwybitniejszych mieszkańców. Od Persów praktykę krzyżowania przejęły liczne ludy. W basenie Morza Śródziemnego wprowadzili ją Fenicjanie i Kartagińczycy, a właśnie po nich Rzymianie. Tak bardzo rozpowszechnili oni karę śmierci przez ukrzyżowanie, że stała się ona sposobem egzekucji typowo rzymskim i tak jest też współcześnie kojarzona. 

Kara śmierci przez ukrzyżowanie w Cesarstwie Rzymskim była wymierzana głównie niewolnikom, doszło nawet do tego, że nazywano ich sarkastycznie „nosicielami krzyża”. W 71 r. p.n.e. po stłumieniu powstania Spartakusa w taki właśnie sposób zginęło 6000 powstańców. W praktyce jednak na karę krzyżowania skazywano również obywateli rzymskich, wyzwoleńców oraz mieszkańców dalszych prowincji.

W samej Judei ukrzyżowanie było powszechnie stosowaną karą od 4 roku przed Chrystusem. Wówczas po stłumieniu powstania, które wybuchło po śmierci Heroda I Wielkiego, Warus, rzymski zarządca Syrii za jednym razem ukrzyżował w rejonie Jerozolimy dwa tysiące żydowskich buntowników. W roku 70 naszej ery, podczas oblężenia Jerozolimy, prowadzącego ostatecznie do jej upadku, z rozkazu rzymskiego dowódcy Tytusa, krzyżowano codziennie nawet 500 Żydów. 

Nie tylko współcześnie, ale już w starożytności ukrzyżowanie było uważane za jedną z najbardziej haniebnych, bolesnych i odrażających ze wszystkich egzekucji. 

W starożytnym Rzymie zawsze odczuwano prawdziwy lęk przed krzyżowaniem. Można to wywnioskować na podstawie wielu wypowiedzi. I tak, Cyceron nazwał ją „…karą najokrutniejszą i najpotworniejszą….”, „...ostateczną karą niewolników...”, a także „…najbardziej ekstremalnym wymiarem kary…”, natomiast Józef Flawiusz – żydowski historyk jako  „…najbardziej wstrętną ze śmierci…”. Karę krzyżowania zniósł ostatecznie Konstantyn Wielki - edyktem cesarskim w 337 roku – przede wszystkim z uwagi na szacunek dla Jezusa Chrystusa. 

Karę śmierci przez ukrzyżowanie zastąpiono wówczas powieszeniem na patibulum czyli szubienicy. Obie kary różniły się od siebie czasem agonii, na patibulum skazaniec umierał natychmiast, na krzyżu – przybity - cierpiał bardzo długo. 


Biczowanie

Droga krzyżowa Jezusa Chrystusa poprzedzona była biczowaniem i cierniem ukoronowaniem. Biczowanie w rzymskim prawie było karą dodatkową do kary ukrzyżowania. Nie dotyczyło ono jedynie kobiet, senatorów i żołnierzy, za wyjątkiem dezerterów. Rzymski sposób biczowania zwano „wpół drogi do śmierci”, ponieważ założeniem było przestać biczować dopiero wtedy, gdy skazaniec był bliski wyzionięcia ducha. Żydzi nazywali swoje biczowanie „pośrednią śmiercią”, chociaż było mniej srogie niż rzymskie. Palestyński zwyczaj nakazywał wymierzać więźniowi „czterdzieści plag bez jednej”. Biczowanie na sposób rzymski było zatem bardziej zabójcze. 

Do biczowania używano biczy zwanych – flagrum albo taxillum romanum.  Bicz składał się z dwóch lub trzech rzemieni osadzonych w jednej rękojeści, z twardym zakończeniem, takim jak ołów, żeliwo, kości lub krzemienie.

Przed biczowaniem skazanego obnażano z szat i przywiązywano do słupa z rękami wzniesionymi do góry. Biczujących było dwóch, obaj wymierzali ciosy od tyłu. Bito w pozycji pochylenia, przede wszystkim po plecach, udach i łydkach, natomiast oszczędzono okolice głowy, serca i podbrzusza nie chcąc dopuścić do przedwczesnego zgonu – tamponady serca lub ewenteracji jelit. Bicze w wyniku uszkodzenia naczyń krwionośnych powodowały bardzo głębokie, krwawiące rany całego ciała. Często odsłaniały nerwy, i penetrowały do kości, raniąc okostną i powodując w ten sposób ogromny ból.  


Cierniem Ukoronowanie

Cierniem ukoronowanie - ten rodzaj torturowania wymyślono tylko dla Jezusa. W żadnym źródle historycznym nie ma wzmianki o stosowaniu tego rodzaju tortur przez ukrzyżowaniem. Koronowanie cierniem skazanych na śmierć nie było bowiem w zwyczaju ani Rzymian ani Żydów. Na Całunie turyńskim widać liczne wypływy krwi na czaszce, spowodowane właśnie przez koronę cierniową. Ponadto co także z całą wyrazistością potwierdza Całun – musiano tę koronę uformować w kształcie rzymskiej czapki w języku rzymskim zwanej pileus.  Stąd – nie korona w ścisłym tego słowa znaczeniu jak jest to najczęściej przedstawiane w sztuce, lecz czepiec kolczasty otaczający obwód całej głowy Jezusa, łącznie z jej sklepieniem.

Chrystusowa korona cierniowa była najprawdopodobniej upleciona z  przypadkowych gałęzi, przygotowanych na opał, leżących wokół ogniska. W tamtym okresie czasu podstawowym materiałem opałowym były gałązki ciernistych drzew i krzewów. Za najbardziej prawdopodobne gatunki roślin wchodzących w skład korony cierniowej Jezusa uważa się: Głożynę cierń Chrystusa (Ziziphus spina-christi) oraz Krwiściąg ciernisty (Sarcopoterium spinosum). Głożyna to majestatyczne drzewo, posiadające u podstawy każdego liścia dwa ciernie, jeden, wyprostowany o długości 1,5 cm, drugi, krótszy, hakowato zagięty. Krwiściąg ciernisty jest niewysokim, sięgającym 1 metra krzewem, o widlasto rozgałęzionych cierniach.  Ciernie korony posiadały zatem kolce, zdolne do przeniknięcia poprzez czepiec ścięgnisty (galea aponeurotica) aż do okostnej kości czaszki, zadając w ten sposób ogromny ból w obrębie całej głowy.


Droga krzyżowa 

Na podstawie badań archeologicznych stwierdzono, że w czasach Jezusa Rzymianie używali trzech rodzajów krzyży. Pierwszy z nich współcześnie określany jako krzyż łaciński zwany był crux immissa lub capitata, z powodu górniej krótszej części, która tworzyła jakby głowę. Następny był krzyż commissa, w kształcie litery T (tau). Jest to jedyny krzyż, który miał tylko trzy ramiona, a więc był bez tzw.  „głowy”. Trzeci, nieczęsto używany, to krzyż decussata lub „ukośny”, który powszechnie nazywa się „krzyżem św. Andrzeja”. Przy ukrzyżowaniu Chrystusa prawdopodobnie został użyty krzyż immissa. W krzyżu należy wyróżnić dwie części: pionowy pal zwany staticulum, wysokości około 1,8 – 2,4 m, wkopywany w ziemię oraz poprzeczną belkę patibulum długości 1,5 – 1,8 m. Pionowy pal nie był zupełnie gładki. Mniej więcej w połowie jego wysokości wystawał sęk lub kołek, zwany po łacinie sedile. Ukrzyżowany opierał się nam nim, gdyż niemożliwe byłoby utrzymanie ciężaru całego ciała jedynie na czterech gwoździach wbijanych w ciało. 

Z powodu zbyt dużego ciężaru całego krzyża tzn.  ponad 136 kg, skazaniec niósł tylko poprzeczną belkę, ważącą od 37 kg do ok. 54 kg. Umiejscawiana na karku belka, balansowana była w czasie dźwigania ramionami, które przywiązywane były do niej rzemieniami. Na miejsce ukrzyżowania skazaniec szedł w otoczeniu żołnierzy, którzy tworzyli swego rodzaju procesję, prowadzoną przez centuriona. Jeden z żołnierzy niósł tabliczkę z imieniem skazanego i z winę, której się dopuścił. Ów tabliczkę zwaną titulus umieszczano później na szczycie krzyża. Nad ukrzyżowanym Chrystusem powieszono tabliczkę z napisem „<<To jest Jezus, Król żydowski>>” (Mt 27, 36). 

Zwyczajowo skazaniec dźwigał krzyż od miejsca biczowania aż na miejsce stracenia, które znajdowało się poza murami miasta.  Wybierano najczęściej miejsca publiczne, bardziej uczęszczane, gdyż kara ta miała służyć za odstraszający przykład dla innych ludzi. Kalwaria, gdzie ukrzyżowano Jezusa znajdowała się na północ od miasta, zaraz za murem. Był to mały występ skalny o wysokości kilku metrów. Pasował wręcz idealnie na ukrzyżowanie, ze względu bliskość bram i co się z tym wiąże publiczny charakter tego miejsca, dostępny szerokiemu ogółowi społeczeństwa. Obok Kalwarii znajdowały się grobowce, co zgadzało się z ogólna zasadą, że krzyżować należy w miejscu, gdzie chowano zmarłych.

Na miejscu egzekucji skazaniec otrzymywał do wypicia gorzkie wino z dodatkiem mirry, jako łagodny środek przeciwbólowy. Następnie rzucany na ziemię na wznak, z rękoma wyciągniętymi wzdłuż patibulum, był przybijany do niego gwoździami długości 13-18 cm i średnicy około 1 cm. Rzymianie preferowali ten sposób nad przywiązywaniem kończyn górnych rzemieniami do belki. 

Miejscem przybijania gwoździ do rąk były nadgarstki, nie okolica śródręcza jak jest to najczęściej przedstawiane w sztuce. Same dłonie nie utrzymałyby bowiem ciężaru całego ciała, natomiast kości i więzadła przegubu ręki już tak. Gwoździe wbijano między kość promieniową a kości nadgarstka lub pomiędzy same kości nadgarstka. Pomimo, że gwóźdź nie prowadził do złamań w obrębie kości, uszkadzał jednak okostną, która ze względu na swoje bogate unerwienie dawała bardzo silne objawy bólowe. Ponadto gwoździe uszkadzały prawdopodobnie nerw pośrodkowy, który powodował ogromny ból obu kończyn górnych, a także porażenie w zakresie mięśni unerwianych przez ów nerw. Gwoździe omijały natomiast tętnice promieniową i łokciową stąd nie doprowadzały do natychmiastowego silnego krwawienia. 

Po przybiciu do patibulum, skazanego podnoszono i poziomą belkę mocowano do pionowego słupa. W przypadku niskiego krzyża czterech żołnierzy mogło wykonać to stosunkowo łatwo. 

Kolejnym etapem było przybicie gwoździami stóp.  Przybijano je do krzyża od przodu, wbijając gwoździe w obrębie śródstopia, najczęściej między drugą a trzecią kością  śródstopia. Kończyny dolne skazanego były zgięte w obrębie stawów kolanowych i jednocześnie zrotowane bocznie. Jest również bardzo prawdopodobne, że uszkadzano przy tym jednocześnie nerw strzałkowy, a także gałązki nerwów podeszwowych, prowadząc do bardzo silnego bólu kończyn dolnych. 

Na samym końcu umieszczano nad głową ofiary wspomnianą wcześniej tabliczkę – titulus.

Nie był to jednak koniec uwłaczania godności skazanego, albowiem ofiara była nadal obiektem szyderstw i drwin zgromadzonego pod krzyżem tłumu, a jej szaty żołnierze dzielili między sobą. Nierzadko ukrzyżowany narażony był na ataki ze strony owadów oraz ptaków. Co więcej, zwyczajowo, ciało skazańca pozostawiano po śmierci na krzyżu na pożarcie przez drapieżne ptaki. Prawo rzymski zezwalało rodzinie na zabranie ciała, ale dopiero po uzyskaniu zgody rzymskiego sędziego. 

Według zwyczaju żołnierze nie opuszczali ukrzyżowanego aż do momentu, gdy byli pewni że ten już nie żyje.